Ostatnio na Twitterze zaczęły się pojawiać zdjęcia ludźmi, których nie ma, bawiących się na imprezach, które nigdy się nie odbyły. W jakim celu? Nie do końca wiadomo, poza tym, że są to kolejne efekty zabawy z Midjourney, narzędzia wykorzystującego sztuczną inteligencję do generowania obrazów w oparciu o opisy tekstowe. Platforma powstała w ubiegłym roku.
Zaczęło się od tego, że użytkownik Twittera Miles @milesizm wypuścił kilka fot młodych kobiet z jakiejś imprezy. Od razu przy tym zaznaczył, że to robota Midjourney, przedstawione sytuacje nigdy nie miały miejsca, a bawiące się dziewczyny nie istnieją.
Część internautów natychmiast krzyknęła „hold the beer” i zaczęła wrzucać kolejne zdjęcia w tym stylu. Inni pozostali w fotelu komentatorów, wytykając różne mankamenty dzieła Midjourney. A to, że dziewczyny na zdjęciach opublikowanych Milesa są białe jak majonez, a to, że mają za dużo zębów, palców itd. Faktycznie SI jeszcze nie daje rady w szczegółach. W efekcie powstają co najmniej niepokojące ujęcia. W tym przypadku kojarzą się ze sceną jednego z kultowych filmów Quentina Tarantino, w której rozbawione kobiety ulegają przemianie w krwiożercze wampirzyce, by za chwilę rzucić się na przyjezdnych turystów. Ale z pewnością SI z czasem stanie się perfekcyjna i wykreowani ludzie będą jeszcze bardziej ludzcy. Tu się jednak kłania tzw. dolina niesamowitości, czyli nieprzyjemne odczucia jakie wywołuje w nas sztuczny byt wyglądający i funkcjonujący jak człowiek. A więc przed sztuczną inteligencją droga kręta i wyboista do przyjaźni z homo sapiens.
Wracając natomiast do Midjourney – nie mogliśmy pozostać w tyle i również podjęliśmy wyzwanie Milesa. Najpierw poprosiliśmy SI o fotki z imprezy w polskim stylu. W odpowiedzi dostaliśmy plakatowe obrazki przypominające coś, jakby zarzynanie koguta oraz złotowłose, dość wychudzone kobiety, w tym jedną seniorkę, w strojach rodem z Mazowsza i czerwonych kwiatach wpiętych we włosy. Towarzyszą im niezbyt przyjaźnie wyglądający starsi panowie. Dominująca czerwień i biel ma zapewne podkreślać polskość. Hej, Midjourney! Czy przypadkiem nie za bardzo osiadłaś (przyjęliśmy, że uważasz się za kobietę, jakby co – to bez urazy 😉) w stereotypach rodem z epoki Gierka, dorzucając od siebie nutkę horroru pomieszaną z groteską?
Zaciekawieni sposobem ogarniania tematu przez Midjourney dorzuciliśmy SI jeszcze jedną szybką robótkę, wrzucając opis oparty o dwa główne hasła – impreza i samotność. Tym razem dostaliśmy, również w plakatowej konwencji, smutne twarze w towarzystwie alkoholu…Znów nasuwa się pytanie – czy to rzeczywiście kwintesencja dzisiejszej samotności?
Na koniec warto wspomnieć, że Midjourney, jak i inne tego typu narzędzia (Stable Diffusion i DALL-E 2) wytrenowano na miliardach obrazów. Czuć wiszącą w powietrzu aferę, a co najmniej małe awanturki. Już właśnie z tego powodu szykuje się pierwsza sprawa bezprecedensowa. Otóż pewna grupa artystów, a konkretnie trzy artystki: Sarah Anderson, Kelly McKenran i Karla Ortiz, zdecydowały się pozwać twórców Midjourney i Stable Diffiusion a także przedstawicieli serwisu DeviantArt, z powodu naruszenia ich praw autorskich – dopatrzyły się, że SI była trenowana z użyciem ich prac bez ich wcześniejszej zgody. Czy chcą tym sposobem dobyć rozgłos, czy pokazać, że SI pozwala sobie na za dużo – zobaczymy. Na pewno będziemy tę sprawę dalej śledzić. Jak i fotki z nieistniejącymi bytami.